sobota, 5 września 2015

Rozdział 9. Ain Enigarp.

 Rozdział dedykuję Kathrine, Optimist, Selene N. i Boruffce (:* na twoje życzenie zrobiłam wątek z Remim ).
Przepraszam Selene, Kath i Optimist. Ale tym razem naprawdę obiecuję zostawić po sobie ślad. Tym razem zrobiłam sobie przerwę od blogspota. Byłam zajęta kupowaniem rzeczy do szkoły, czytaniem książek. Kilka tygodni temu straciłam osobę (pokłóciłyśmy się i już się nie przyjaźnimy), która jako jedyna umiała mnie doprowadzić do porządku i sprawić, że moja wena powracała. Dopiero tydzień temu wzięłam się w garść i zaczęłam pisać rozdział, malutkimi kawałeczkami. Ale jest! Przepraszam wszystkich, którzy tak długo czekali na nowy rozdział, bo prawie dwa miesiące. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
 Życzę miłego czytania, choć tak naprawdę nie ma co, bo krótki.


Blondynka szła korytarzem w stronę damskiej toalety. Przeczesała ręką swoje jasne włosy i poprawiła ramiączko swojej torby. Otwarła powoli drzwi, po czym je zamknęła. Emily przeszła przez łazienkę w stronę okna oglądając się przy tym pośpiesznie w lustrze. Oparła dłonie na kamiennym parapecie i zwróciła spojrzenie w stronę chatki Hagrida. Słona łza zjechała po jej bladym policzku, zostawiając po sobie mokry ślad. Gryfonka od razu wytarła dłonią policzek.
 Emily nie należała do osób które lubiły być w centrum uwagi. Wolała ciszę i spokój, oraz samotność. Nie chciała przywiązywać się za bardzo do kogokolwiek, bo wiedziała, jakie nadchodzą czasy. Kiedy patrzyła na Lily poczucie winy łapało ją za serce, gdyż nie dawno dowiedziała się, że jej ojciec, który podobno nie żył, dołączył do grona Śmierciożerców. Przymknęła oczy tamując wodospad łez.
 Nagle poczuła jak ktoś łapie ją w tali i całuje w kark, a jej ciało drętwieje. Obrócił Emily przodem do siebie i przyparł do ściany. Widział przerażenie i uczucie, którego nie umiał rozszyfrować w jej błękitnych oczach. Złapał jej dłonie swoimi i przyparł je nad głową dziewczyny. Uśmiechnął się w ten typowy dla siebie sposób i zaczął przybliżać swoją twarz do jej. Zanim ich usta się zetknęły dało się usłyszeć tylko dwa słowa wypowiedziane przez blondynkę:
- Zostaw mnie...
 Zamknęła oczy zapominając o wszystkim co się wokół działo. Zapomniała również z kim się całuje. W tamtej chwili nie liczyło się dla niej nic po za chłopakiem, w którym bezapelacyjnie była po uszy zakochana.

~*~

 Lily Evans szła uśmiechnięta korytarzem. Miała tak doskonały humor, że nawet wybryk Huncwotów i nawet James nie mógłby tego zepsuć. Wszyscy ze zdziwieniem patrzyli na rudowłosą panią Prefekt, która znana była z tego, że zawsze ma złe samopoczucie.
 Jeden ciemno włosy chłopak z tego samego domu co Evansówna patrzył z szczerym zainteresowaniem na wchodzącą do Wielkiej Sali rudowłosą. Była ubrana jak zawsze; w spódniczkę Gryffinodu  przed kolana, która doskonale eksponowała długie i chude nogi dziewczyny, białą koszulę z herbem Gryffindoru na prawej piersi i odznaką Prefekta. Na jej szyi wisiał również krawat jej domu, a na stopach miała czarne lakierki, które idealnie pasowały do jej stroju. Włosy miała rozpuszczone, co dodatkowo dodawało jej uroku. Był to strój Gryfonek na wiosnę a kwiecień był w tym roku wyjątkowo upalny, jak na pierwszą porę roku*. Nie wiedzieć czemu James nie mógł od niej oderwać wzroku. Pamiętał, że jak się obudził dwa dni przed świętami, pierwszym co zobaczył były piękne rude włosy i zielone, niczym szmaragdowe oczy. Lily była dla Rogacza jak wyzwanie. Musiał się z nią umówić dlatego, że mu odmawiała. Była jego plamą na honorze. Zaintrygowała go swoim charakterem. Odmówiła mu jako pierwsza dziewczyna w Hogwarcie. Sprawiła, że James zaczął o coś walczyć. Te osiem miesięcy było dla niego dosyć dziwne. Zależało mu na czymś bardziej niż na quidditchu. Ciągnęło go do niej niczym magnez. Pragnął znów dotknąć jej ust swoimi.
 Dziewczyna usiadła z uśmiechem na przeciwko niego, po czym wzięła do ręki chleb i zaczęła go smarować masłem.
- Rogacz, jeszcze chwila a zaczniesz się ślinić na jej widok - zaśmiał się Syriusz, puszczając oczko do blondynki siedzącej dziwnie daleko niego i unikającej go jak ognia.
 Nikt nie wiedział dlaczego panna Jones aż tak bardzo nie chce zostać z Syriuszem sam na sam. Lily po części ją rozumiała, bo sama ma lęk przed nim jeszcze z drugiego roku. Evansówna i pan Black byli najlepszymi przyjaciółmi, ale i tak rudowłosa bała się go. Lecz zachowanie Emily nie było normalne. Uciekała przed nim, zawsze do łazienki chodziła z obstawą i pilnowała się aby nie zostawać sama w jakimś pomieszczenia. Bardzo żałowała sytuacji z grudnia, bała się, że ujrzy ona światło dzienne.
 Puścił jej dłonie i położył je jej na biodrach. Podniósł tak, że jej twarz była na wysokości jego. Nie przestając się całować włożył jej ręce po szkolną koszulę i zaczął kreślić na jej brzuchu kółka i inne nieokreślone figury geometryczne. Ciało blondynki napięło się i ta rozsądniejsza część panny Jones chciała zakończyć pocałunek. Nogi Emily zrobiły się jak z waty i wiedziała, że gdyby nie żelazny uścisk bruneta już dawno leżała by na ziemi. Przeniosła swoje dłonie do jego włosów a ten jęknął z rozkoszy, bowiem uwielbiał jak dziewczyny bawiły się jego sierścią jak to nazywa James. Oderwał usta od niej z braku powietrza. Od razu spojrzał na jej twarz i uśmiechnął się figlarnie na widok zarumienionej twarzy dziewczyny. Wiedział, że ma przyśpieszone bicie serca i zrozumiał, że jej się podoba, czyli... dopiął swego. Musnął po raz kolejny jej malinowe usta i poczuł nieznane mu uczucie na westchnienie rozkoszy dziewczyny. Zjechał ustami niżej przez podbródek, aż do zagłębienia w jej szyi. Oddech Emily (jeśli to możliwe) jeszcze bardziej przyśpieszył, kiedy złapał dłońmi jej twarz i kończąc pocałunek. Przystawił czoło do jej czoła, spojrzał jej głęboko w oczy. Zobaczył w nich przerażenie i niepewność. Nagle go odepchnęła i szybko ruszyła w stronę drzwi, poprawiając przy tym swój wygląd. Brunet pokiwał z uznaniem i rozbawieniem głową, szepcząc:
- To jeszcze nie koniec.
 - Co? - Rozbudził się James, po komentarzu Łapy.
- Nic, nic Łosiu - pokazała mu język Mary wychylając się za gazety nowego wydania 'Czarownicy'. - Syriusz mówił, że nie długo zaczniesz się ślinić na widok naszej Lilki - dodała, widząc oburzone spojrzenie Szukającego. Rudowłosa parsknęła śmiechem.
- To bez różnicy i tak ma ślinotok - westchnęła z obojętnością rudowłosa. Wszyscy wybuchnęli śmiechem oprócz poirytowanego Pottera.
 W ciągu tych kilku miesięcy wiele się zmieniło. Lily aż do połowy stycznia była dla Jamesa w miarę miła. Wszystko zmieniło się 19 stycznia, kiedy to żart Pottera odbił się na niewłaściwej osobie. Rudowłosa wówczas przyrzekła sobie, że nigdy w życiu się z nim nie umówi i postanowiła być dla niego wredna i nie mieć skrupułów w stosunku do niego. Każdy jego szlaban przedłużała o tydzień do dwóch, nie dość, że codziennie zostawał obrzucony jakąś kąśliwą uwagą.
 Evansówna uśmiechnęła się z rozbawieniem i wstała od stołu z kanapką w ręku. Narzuciła sobie torbę na ramię, po czym jedząc śniadanie skierowała się w stronę sali transmutacji.

~*~

 Prychnęła niecierpliwie rzucając mu ostatnie pełne obrzydzenia spojrzenie, po czym odwróciła się na pięcie i odeszła w stronę wieży Gryffindoru.
 Z całych sił starała się nie rozpłakać co marnie jej wychodziło, ponieważ już z dziesięć łez potoczyło się po jej zarumienionych policzkach i spadło na ziemi. Zacisnęła pięści zła na siebie. Ona, dziewczyna która nie była przyzwyczajona do odrzucenia, właśnie została odrzucona. Cóż za ironia losu. Westchnęła z smutkiem, skręcając w lewy korytarz i stając na schodach, które zawsze prowadzą gdzie indziej.Teraz była zbyt zła i smutna aby zwrócić ku temu uwagę. Poszła w głąb korytarza, którego jeszcze nigdy w życiu nie widziała. Zagłębiała się coraz bardziej w nie zbadane ścieżki Hogwartu. Księżyc wychodził za chmur, sprawiając, że Mary zauważyła masywne, dębowe drzwi, które po chwili otworzyła jak najciszej mogła.
 Przed wielkim lustrem, stojącym na końcu pomieszczenia, siedział odwrócony do niej plecami jej przyjaciel z roku, z którym ostatnio znalazła wspólny język. Najciszej jak mogła podeszła do chłopaka i usiadła obok niego.
- Mary? Co ty tu robisz? Płakałaś? - Remus spojrzał na nią jakby widział ją pierwszy raz pierwszy w życiu.
- To od wiatru - machnęła lekceważąco ręką. Przejechał palcem po jej policzku zgarniając przy tym łzę lecącą po jej policzku.
- Od wiatru? - Parsknął śmiechem. - Co się stało?
- Ja...nie ważne - zarumieniła się i zaczęła szukać szybko w głowie tematu, aby odwrócić od niej temat. - Co tu robisz?
- Siedzę.
- Bardzo wyczerpująca odpowiedź - pochwaliła go z rozbawieniem brunetka. - Co to?
- Zwierciadło Ain Enigarp. Ain Enigarp aresco gewtela z rawtąwt ein maj ibdo - podniosła jedną brew pokazując, że nie wie o co mu chodzi. - Odbijam nie twą twarz ale twego serca pragnienia - dodał z mętną miną, gdyż podejrzewał o co zapyta.
- Co widzisz?
- Nic...takiego - podrapał się za głową z zakłopotaniem. Mary nie naciskała. Od dawna wiedziała, że Remus ma jakieś tajemnice, ale postanowiła się w to nie zagłębiać. Wpatrzyła się w szklaną szybę lustra.
 Patrzyła na uśmiechniętą starszą kobietę, która wpatrywała się w brunetkę z smutkiem. Wyciągnęła rękę do wnuczki, ale szybko ją cofnęła przypominając sobie, że jest tylko odbiciem w lustrze. Pokiwała z smutkiem głową, po czym uśmiechnęła się delikatnie wskazując na Remusa, który nie widział babci Mary. McDonald spojrzała na nią zdziwiona i kątem oka na niego spojrzała.
 Remus Lupin wpatrywał się w uśmiechniętą brunetkę, która siedziała na przeciw niego. Jej niebieskie, roziskrzone oczy patrzyły na niego tak ja w realnym świecie patrzyła na Daviesa. Na jego wspomnienie zacisnął mocno pięści. Zamknął oczy i odetchnął, starając się nie zwrócić na siebie uwagi dziewczyny siedzącej obok niego.
- Idziemy? - Zapytała Mary.
- Idziemy. - Odpowiedział, po czym oboje wstali z podłogi i na paluszkach wyszli z sali. Nie wiedzieli, że cały czas patrzył na nich pewien czarnowłosy Ślizgon.




3 komentarze:

  1. Ojejku, dziękuje za dedykacje i wątek z Remusem! Remily! <3 O Boziu, za krótko, chcę więcej! Kim jest tajemniczy Slizgon? Czuję, że to NIE Smarkerus... Ale zobaczymy! Weny, Kwiatełku, WENY! :* <3 <3 W razie problemów służę pomocą :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam!
    Normalnie bym Cię skrzyczała, że tak długo nie dodałaś jakiejś notki, ale zobaczyłam to co napisałaś na początku i stwierdzam, iż u mnie jesteś usprawiedliwiona. Strata przyjaciela boli. Wiem, bo sama to przeżyłam. Zawsze myślałam, że to przyjaźń na zawsze i inne shity, byłam z nią związana, ale... dobra, nie będę Cię zanudzała swoją historią o fałszywych ludziach tylko powiem Ci jedno. Ta osoba, która Cię zostawiła była głupia, ponieważ chyba nawet nie wie co straciła. Ciocia Selene radzi: miej to w dupie. Ją/Jego. Wszystkich (za wyjątkiem bloga, swoich czytelniczek i mnie przede wszystkim). Albo chociaż udawaj tak na zewnątrz. Ja tak robię już od dwóch lat i to zdecydowanie zmniejsza ból. Ja pierdzielę... w życiu nie pisałam takich pesymistycznych rzeczy. Ok, kończę pieprzyć i zabieram się za notkę, którą pokochałam.
    Pierwsza reakcja po przeczytanym rozdziale:
    ,,Miiiiłooośść roooośnie woooookół nasss!". Nie no, serio. Było w tym tyle "lovków, kissków, foreverków" (jak to mówiła moja była "przyjaciółka"), że większość rozdziału czytałam z wielkim bananem na twarzy. Emiliusz... właśnie zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy. Gdyby Mary i Syriusz byli razem to nazywaliby się Mariusz! :D
    Wiem, nie jestem śmieszna.
    Świetnie opisałaś te sceny pomiędzy Jones, a Blackiem. Były takie... urocze, romantyczne. No po prostu beautiful! Też chciałabym umieć tak opisywać sceny miłosne... oddaj talent!
    Normalnie wkurza mnie jak bohaterki jakiś opowiadań płaczą z powodu facetów czy coś, lecz u Ciebie to było... epickie.
    Nie wiem jak to nazwać, lecz zrobiło na mnie wrażenie.
    A w szczególności Emily, którą uważałam za wyjątkowo wrażliwą. Jej ojciec, którego uważała za zmarłego jest Żelkożercą?! Ciekawy zwrot wydarzeń. Biedna Mary... ten Davies to musiał być niezły sku*wiel, ale całe szczęście istnieją jeszcze (w znaczącej mniejszości) tacy porządni faceci jak Remek. On był taki słodziaśny. HA! Nawet babcia ich swata, więc to musi coś znaczyć! Jak ich nazwiemy... Marus?
    Rery (xd)? Ok, będzie Marus.
    Spodobała mi się ta scenka z Ain Enigarp. I ta krótka scenka z Jilly też. Właśnie! Było zdecydowanie za mało Jilly! Chociaż nawet taki krótki moment między nimi mi się spodobał.
    Rozdział może i był krótki, ale bardzo nadrobił treścią, więc nie mam żadnych zastrzeżeń. Jedyne czego mogłabym się czepić to trochę ubogie opisy, ale ogólnie notka wyszła idealnie.
    Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Selene Neomajni
    PS: Dawaj szybko następny rozdział, bo jak nie to osobiście do Ciebie przyjdę i skopię Ci tyłek!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    W końcu przychodzę z komentarzem. Przepraszam, że tak późno, ale narobiłam sobie znowu zaległości.
    W każdym bądź razie dziękuję pięknie za dedykację :*
    Rozdział mi się spodobał. Szczególnie wątek Emily i Syriusza. To ich "spotkanie" w łazience było naprawdę urocze. Black wydał mi się tu taki czuły i zakochany. Mam nadzieję, że Emily nie będzie uciekać przed uczuciem w nieskończoność i niedługo stawi mu czoła.
    James też był taki słodki, kiedy wpatrywał się w Lily. Niech ona w końcu da mu szansę. Przecież on jest cudowny ♡♡♡♡
    Nie wiadomo (chyba, że coś przeoczyłam), dlaczego Mary płakała. Czyżby przez tego Daviesa? Hm, w sumie to przy obiedzie normalnie siedziała i czytała gazetę, więc pewnie to stało się później... Jest też możliwość, że to było w poprzednich rozdziałach, a ja po prostu tego nie pamiętam. No, nieważne. Remus widział w lustrze Mary, tak? Jeśli mu się podoba, to koniecznie musi coś z tym zrobić! ♡
    Okej, to chyba tyle. Pozdrawiam serdecznie i życzę weny i czasu :*
    Optimist

    OdpowiedzUsuń